niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział pierwszy

Szczerze mówiąc dziwnie się czuję wracając tutaj. Przed wyjazdem obiecałam sobie, że nigdy więcej tu nie wrócę ..
Zwykła, głupia chwila i nagle nikt nie chce mnie znać. Nie mówię, że nic nie zrobiłam. No jasne, to była moja wina, ale tylko w połowie. Chociaż ludzi to nie interesowało. W sumie dlatego wyjechałam, nie chciałam, żeby ktokolwiek przeze mnie cierpiał i żebym ja cierpiała przez kogoś. Ktoś coś tobie zrobi, ty temu komuś oddasz, on również ci odda. Błędne koło.
Na Florydzie żyło mi się po prostu cudownie. Miałam wielu znajomych, bo przyjaciółmi raczej ich nazwać nie można. Imprezy do rana, spanie do południa, zakupy i znowu imprezy. Jednym słowem, nie musiałam się przejmować niczym ani nikim. Robiłam co chciałam.
Ale jeden telefon sprawił, że spakowałam wszystkie swoje rzeczy i kupiłam bilet na pierwszy samolot do domu.
~*~
Starszy pan szarpnął mnie za ramie.
- Proszę się budzić, jesteśmy już na miejscu. – powiedział po czym odszedł.
Powoli otworzyłam oczy. Było już ciemno. Spojrzałam przez szybę autobusu, która była cała w kroplach deszczu. Znowu pada. No tak, Seattle..
Wzięłam swoją torebkę od Miu Miu, założyłam kaptur na głowę i wyszłam z autobusu po resztę swoich rzeczy. Nie było ich wiele, aż sama się zdziwiłam, że cała moja szafa zmieściła się w trzech walizkach. Zaczęłam rozglądać się dookoła i już po chwili zobaczyłam samochód, który poznałabym wszędzie. Jakimś cudem udało mi się wziąć wszystkie walizki za jednym razem i poszłam w jego kierunku. Otworzyłam bagażnik, włożyłam tam swoje rzeczy, po czym okrążyłam samochód i usiadłam na miejscu pasażera.
- Mogłaś zadzwonić do mnie jak wsiadałaś do samolotu, a nie do autobusu. – powiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Wiem i właśnie dlatego dziękuję, że po mnie przyjechałeś.
Nic nie odpowiedział. Wcale się mu nie dziwię, potraktowałam go chamsko. Tylko on nie naskoczył na mnie kiedy to wszystko się stało, a ja nawet nie powiedziałam mu, że wyjeżdżam. Wtedy nie przejmowałam się co pomyśli, bo miałam tu nigdy więcej nie wracać.
Resztę drogi nikt nic nie powiedział, słychać było tyko deszcz obijający się o szyby.
- Będziesz jutro w szkole?
- Pewnie tak, chociaż szczerze mówiąc nie za bardzo mi  się chcę. – zaśmiałam się próbują rozładować jakoś tą napiętą sytuację, ale twarzy Liama wciąż wyglądała jakby była z kamienia, więc zrezygnowałam.
W tym semestrze byłam w szkole co 4 dni. Na Florydzie mieszkałam razem ze starszym bratem, on albo pracował albo imprezował, więc akurat ze szkołą dałam sobie spokój.
- A co u reszty? Niall i Victoria nadal są razem? – zapytałam patrząc na Payna.
- Jen, od twojego wyjazdu minęły prawie cztery miesiące, więc raczej dużo się zmieniło. A oni już nie są razem, zerwali dwa tygodnie temu. – a po chwili dodał. - Jesteśmy na miejscu.
- Ok, dzięki. – odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Już nie padało. – Pójdziemy jutro razem do szkoły?
- Nie idę jutro do szkoły. Ojciec zabiera mnie na rozmowę wstępną do jakiejś uczelni. – powiedział trochę rozdrażniony.
Nie zdziwiła mnie jego reakcja. Nigdy nie chciał, żeby to rodzice decydowali za niego co miałby robić. Ale oni zaplanowali mu wszystko kiedy skończył 10 lat.
- Och, no to do zobaczenia w środę. – uśmiechnęłam się lekko, zamknęłam drzwi, wzięłam swoje walizki i poszłam do domu. Przywitałam się z naszą pokojówką i weszłam do swojego pokoju. Bo tej całej podróży nie miałam siły nawet przebrać się w piżamy.
Nie zasnęłam do drugiej, zastanawiałam się jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień.

Byłam w szkole 15 minut przed pierwszym dzwonkiem. Wiedziałam, że wszyscy się na mnie gapią i coś gadają. Starałam się tym nie przejmować i nie patrząc na tych ludzi poszłam do swojej szafki. Pakowałam do niej swoje książki, gdy nagle drzwiczki się zatrzasnęły.
- Czego chcesz Harry?
- Popatrzcie kto w końcu nas odwiedził .. – powiedział opierając się o moją szafkę, a na dodatek uśmiechał się bezczelnie.
- I tym razem zostaję. A ty w tym czasie ile lasek przeleciałeś? – zaśmiał się tylko.
- A ile razy ciebie przelecieli? Ty zawsze byłaś łatwa.
- A jednak nadal nie jestem jedną z twoich zdobyczy. – odwróciłam się na pięcie.
Myślałam, że go spoliczkuję, ale tylko zacisnęłam zęby. Jak ja go nienawidziłam, ale jednak musiałam go znosić ze względu na interesy naszych ojców.
Nagle na kogoś wpadłam.
- Uważaj jak chodzisz! – krzyknęła Victoria, a po chwili podniosła głowę. – Jenny? To ty? – patrzyła na mnie jak na kosmitę.
- Tak, to ja. – uśmiechnęłam się lekko, a ona przytuliła mnie mocno.
Z Victorią również znam się od dzieciństwa i jest ode mnie o rok młodsza. W sumie większość z tych ludzi znam od kiedy byłam mała. Wszystko dzięki temu, że nasi rodzice się przyjaźnią i praktycznie pracują razem. Mama moja i rodzice Victorii zajmują się hotelarstwem, tata mój i Harrego mają wspólną firmę. Z tego wszystkiego wyszłoby wielkie drzewko i pewnie długo musiałabym o tym opowiadać. Właśnie dlatego byłam z tymi ludźmi całe życie.
- Nie zmieniłaś się prawie w ogóle, tylko jesteś bardziej opalona. – uśmiechnęła się szeroko.
- No wiesz.. Floryda. – zaśmiałam się. Cieszyłam się, że przynajmniej jedna osoba jest zadowolona z tego, że wróciłam.
- Jej, jak miło widzieć. Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też. – w tym momencie zauważyłam Zayna. – Wiesz co, ja już muszę iść. Do zobaczenia. – krzyknęłam i poszłam jak najszybciej do innego korytarza, kiedy nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek.
- Hej myślałaś, że przede mną uciekniesz? – usłyszałam ten charakterystyczny tylko dla jednej osoby akcent.
- Hej Niall. – mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nie przypuszczałem, że cię jeszcze zobaczę.
- Ja nie przypuszczałam, że jeszcze tu wrócę.
- To czemu wróciłaś?
- Nie mogę powiedzieć, w sumie i tak by cię to nie obchodziło.
- Obchodzi mnie to, ale jak nie chcesz powiedzieć to nie nalegam, chociaż powinnaś wiedzieć, że i tak się dowiem. O twoim ostatnim wybryku też dowiedziałem się pierwszy.
- Po pierwsze to nie była tylko moja wina, Louisa również. A mimo i tak wszyscy myślą, że to moja wina. Zostaję tutaj i bądź pewien, że dowiem się kto spieprzył mi reputację.
- Powodzenia. - uśmiechnął się wrednie i podszedł do jakiejś dziewczyny, objął ją i pocałował.
Moją byłą przyjaciółkę, właściwie.
Cieszę się, że on mi już się nie podoba, bo pewnie zabolałby mnie ten widok.
W tym momencie ona również zauważyła mnie. Przez chwilę wydawał się być w szoku, ale za chwilę rzuciła mi jeden z tych swoich wrednych uśmiechów i pocałowała go.
Zapomniała tylko, że wiem o niej wszystko i nie zawaham się tej wiedzy wykorzystać.

_____
No więc postanowiłam założyć następnego bloga :3
Są wakacje, dużo czasu, a ja mam pomysł, który siedzi mi w głowie już jakiś czas..
Więc to nie będzie takie typowe love story typu on poznaje ją, ona się zakochuje, on później też się zakochuje + jakieś tam komplikacje.
Takie szczerze mówiąc mi się już znudziły.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i proszę was, piszcie co sądzicie, co powinnam poprawić :) To dla mnie naprawdę dużo znaczy .. 
Do następnego :) xx
+ jeśli macie jakieś pytania to piszcie do mnie na twitterze @LouisBumIsBig

5 komentarzy:

  1. jedno wielkie "dfhasdkjfhasdjfhksajd". mnie też znudziły się love story, więc chętnie poczytam :) świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, wkoncu nie jakies miłosne. czekam na kolejne rozdzialy. x

    OdpowiedzUsuń
  3. COCOCOCOCOCOCOCCO KURNA MARTA NIE ŻYJESZ <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No i tak ma być:D Nie jakieś bredniee tylko o miłości i o szczęściu ! Jupi hahaha xd
    Ale tak ogólnie to świetne kocham to ^^

    A i sorry że dopiero teraz czytam;*

    Na_Karrola

    OdpowiedzUsuń
  5. czeeść, zapraszam na 11 rozdział na i-love-you-boo-bear.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń